aaa4
Dołączył: 01 Sie 2018
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Moze sa na drugim pietrze? Przez otwarte drzwi widzial werande, pusta i cicha. Po chwili wahania postanowil sprawdzic pietro do konca. Ominal stol z niesprzatnieta zastawa na dwie osoby (sa tu, sa, ci parszywcy) i wyszedl na werande. Na lozku, pod koldra, od razu zobaczyl zarys malej figurki. Dowod 36, znajdujac cel opuscil lufe.
Artur Ovald. O jednego mniej. Kadar naprowadzil automat na glowe chlopca. Dowod szarpnal sie w protescie. Jakies blokady wbudowane przez jajoglowych humanistow? Kadar nie wiedzial, jeszcze nigdy nie strzelal do dzieci. Dwoma ruchami wylaczyl intelektualny blok i przestawil dowod na promieniowanie stannera. Automat stwardnial, blyskawicznie tracac pozory zycia.
Kadar poruszyl podbrodkiem, wlaczajac komunikator na piersi.
-Nadrzedna, mam jednego.
-Kogo?
-Chlopca. Albo spal, albo myslal, ze pod koldra nic mu nie grozi.
-Sprawdz, w jakim jest stanie - w glosie Kal zadzwieczal triumf.
Kadar nachylil sie nad lozkiem, sciagnal koldre i zobaczyl zwinieta w rulon kurtke, krysztalowa waze i dziesiec wielkich pomaranczowych jablek. Ta malo interesujaca martwa natura wywarla na Kadarze dziwne wrazenie - oslupial. Tak latwo jeszcze nikt i nigdy go nie nabral.
Uderzenie w rzepke kolanowa przekonalo Kadara, ze jego nieprzyjemnosci jeszcze sie nie skonczyly. Upadl. Wtedy spod lozka wysliznal sie Artur i zastosowal niewymyslny chwyt bojowy. Zanim Kadar zdolal oderwac rece od krocza, chlopiec wyrwal mu automat.
Najgorsze dla Kadara bylo to, ze odlaczyl intelektualny program dowodu 36 i teraz bron sluchala kazdego - niczym zwykly pistolet.
-Jestem wam potrzebny zywy - powiedzial Artur, z nieprzyjemna zrecznoscia przelaczajac automat na wariant plazmowy. - Wy mnie nie.
Kadar wrzasnal. Nawet sie nie bal - bylo mu tylko wstyd. Jakby w odpowiedzi na ten wrzask, szklo za plecami chlopca peklo. T/san przekoziolkowal i wpadl na werande. Jego ogromne cialo spowodowalo, ze pokoj wydal sie od razu bardzo ciasny i kruchy. Gietka wielostawowa konczyna wyrwala Arturowi dowod, druga mocno objela go w pasie, przyciskajac do metalowego ciala.
-Gowniarz - wyszeptal Kadar, wstajac. Drzal od przezytego ponizenia. Nawet nie pomyslal, zeby podziekowac Meklonczykowi. Mocno, na odlew, uderzyl chlopca w twarz.
-Wystarczy, Kadar - rozlegl sie chlodny glos Izabeli za jego plecami. Obok niej stal Ahar, szczerzac sie w ohydnym usmiechu drapieznika. - To ty okazales sie gamoniem.
Artur patrzyl na nich przygryzajac warge. Policzek mu plonal, oczy pozostaly suche.
-Gdzie Key? - zmieniajac ton zapytala Izabela.
Chlopiec milczal.
-Przesluchac? - spytal ochoczo Kadar, podnoszac automat.
Post został pochwalony 0 razy
|